wtorek, 28 stycznia 2014

All you need is love ♥

Rozdział 16

*OCZAMI CARRIE*
Szliśmy korytarzem, na którego końcu były rozwalone drzwi. Niall, jedną dłonią chwycił mnie w pasie,a drugą otworzył je, przy czym rozejrzał się, sprawdzając czy możemy bezpiecznie przejść. Kiedy mieliśmy już przekroczyć próg budynku usłyszeliśmy zbliżające się w naszą stronę strzały i kroki. Przeraziłam się, co natychmiastowo wyczuł blondyn. Nagle zza rogu wybiegł policjant.
P: Co ty tu robisz?! - krzyknął patrząc na Nialla. - nie powinno cię tu być, to zbyt niebezpieczne!
C: On mnie uratował. - powiedziałam cicho, po czym policjant spojrzał się na mnie.
P: Co nie zmienia faktu, że to niebezpieczne. - i wtedy usłyszeliśmy ponowny strzał, po którym mężczyzna upadł na ziemię. Zakryłam usta ręką , tłumiąc swój własny krzyk. Spojrzałam na Nialla, a w jego oczach było widać strach. Po chwili moje oczy ujrzały sprawcę postrzału. Danny...
D: No proszę, proszę, kogo tu przywiało. - syknął w stronę Nialla. - wielki kurwa wybawca tej szmaty. - w tym momencie Niall nie wytrzymał i rzucił się na Dannego. Zaczęli się okładać pięściami. A ja głupia tylko stałam i patrzyłam się jak przybywa im siniaków i ran na ciele.
Chciałam im pomóc, ale nie mogłam. I nie chodzi już o to, ze moja ręka ciągle krwawi i boli niemiłosiernie, ale o to, że byłam w zbyt wielkim szoku, aby zrobić jakikolwiek krok. Po paru minutach jednak życie do mnie wróciło i zaczęłam odciągać Nialla od tego psychopaty.
C: Niall dość! - spojrzał na mnie swoimi lazurowymi oczami. Przeciwnik wykorzystał chwile nieuwagi i powalił blondyna na ziemię.
C: Kurwa mać zostaw go ! - zaczęłam go szarpać, a on tylko odwrócił się, wymierzając mi cios w policzek, który był tak mocny, że uderzyłam plecami w ścianę budynku. Ból, był tak okropny, że skuliłam się trzymając dłoń na pulsującym policzku. Podniosłam oczy i spojrzałam na Nialla. Wpatrywał się we mnie z bólem, a w głębi jego tęczówek, kryła się wściekłość na Dannego.
N: Zabiję cię kurwa.... - znów rzucił się na bruneta z pięściami. Tym razem złość tak zawładnęła Irlandczykiem że bez problemu położył chłopaka na ziemię i bił do nieprzytomności. Podeszłam do niego i złapałam za ramię.
C: Niall, proszę przestań.- zaszlochałam.
N: Nikt nie ma prawa cię dotknąć, a już na pewno nikomu nie można podnosić na ciebie ręki. - przycisnął mnie do siebie. Spojrzałam na jego rozciętą wargę i przejechałam po niej delikatnie palcem.
N: To nic. - syknął ścierając sobie odrobine krwi.W tym momencie przyszedł drugi policjant.
P: Co tu się stało?! Co pan tu robi?!
N: Nie to jest teraz ważne. Trzeba zadzwonić po karetkę bo mamy rannych. I przy okazji niech pan zamknie tego świra co właśnie oprzytomniał. Mężczyzna w granatowym uniformie podszedł do Millera obezwładniając go. Początkowo chciał się wyrwać, jednak policjant był o wiele silniejszy i prowadził go do auta. Spojrzałam w stronę Nialla ,który kończył rozmowę z ratownikiem. Podeszłam do krwawiącego policjanta, sprawdziłam puls i był wyczuwalny. Łza popłynęła mi po policzku , po czym podeszłam do Niallera i wtuliłam się w jego tors. Po kilkunastu minutach przyjechała karetka i kiedy wkładała rannego policjanta do auta podszedł do nas jego wspólnik.
P: Proszę powiadomcie mnie o jego stanie, ja nie mogę jechać z wami, bo muszę zająć się tamtym. - ruchem głowy wskazał na siedzącego w aucie skutego Millera.
N: Dobrze. - kiedy funkcjonariusz odszedł, do nas przybył jeden z ratowników.
R: Proszę ze mną. - zwrócił się do mnie. W tym momencie nie ufałam nikomu z zewnątrz, bałam się każdego człowieka nawet, jeśli wydawał się zaufany. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, póki nie napotkałam rąk Nialla.
N: Car jesteś poważnie ranna, musisz z nimi jechać.
C: Pojedź ze mną... - powiedziałam niepewnie. Niall spojrzał na ratownika, a ten widząc w jakim stanie jestem, zgodził się.
*W SZPITALU*
Siedzę w gabinecie na niewygodnym krzesełku, podczas gdy jakaś lekarka opatruje mi ranę na ręce. Staram się nie trząść, ale chyba jakoś mi to nie wychodzi. Pielęgniarka zauważyła moje zdenerwowanie i ciepło się do mnie uśmiechnęła.
P: Spokojnie, nie denerwuj się. Niedługo będzie tu psycholog i....
C: Nie chcę psychologa. - powiedziałam skwaszona.
P: Skarbie wiem, że nie masz najmniejszej ochoty, żeby wracać do tego co się stało, ale uwierz mi jeśli wyrzucisz to z siebie będzie ci lepiej. A teraz pozwól, że wrócę do tamowania krwi. - przyłożyła do mojej ręki waciki i mocno docisnęła. Syknęłam.
P: Przepraszam. - powiedziała ciepło. - Eh nic więcej tu nie zdziałam, myślę że tym zajmie się chirurg.
C: A-ale j-jak to ?
P: Założymy ci szwy. Oczywiście nie masz się czego bać. - ponownie się do mnie uśmiechnęła, a ja tylko kiwnęłam głową na znak, że rozumiem, chociaż w środku bałam się tego. Chwilę potem do gabinetu wszedł lekarz z zamiarem zaprowadzenia mnie na salę operacyjną. Pod gabinetem pielęgniarki natknęłam się na Nialla.
N: Carrie... - przytulił mnie. - Co z ręką.
C: Muszą mi założyć szwy. - powiedziałam lekko.
N: Doktorze jak to? - zapytał zdenerwowany.
L: Panie Horan spokojnie, to nic strasznego.
N: A czy to jest konieczne?
L: Tak. Nie możemy zatamować krwi, więc jedynym rozwiązaniem jest zaszycie, dosyć głębokiej rany.
N: Rozumiem.
L: A teraz jeśli pan pozwoli zabiorę pannę Williams na salę. - Nialler skinął głową , po czym zwrócił się do mnie.
N: Trzymaj się słoneczko. - przycisnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Kochałam, kiedy tak do mnie mówił. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, lekarz począł prowadzić mnie w stronę sali operacyjnej. Po drodze starał mi się wytłumaczyć, jak będzie to wyglądać. Powiedział, że mogą mi tylko podać znieczulenie, bo rana jest za mała, żeby podać mi narkozę. Po kilkuminutowej drodze, dotarliśmy do naszego celu, po czym lekarz rozpoczął zaszywanie mojej rany. Po skończonym zabiegu, owinął rękę bandażem, po czym oznajmił mi, ze czeka na mnie psycholog. Chciałam na początku się sprzeciwić, ale pomyślałam, że naprawdę może mi to pomóc. Przed sala ponownie napotkałam zmartwionego blondyna.
C: Niall...
N: Jejku już jesteś. - uśmiechnął się. - i jak?
C: Nie było, aż tak strasznie. - zachichotałam. - Ale jeszcze muszę zostań na parę godzin w szpitalu.
N: Co? Czemu?
C: Idę na spotkanie z psychologiem. - zobaczyłam w jego oczach przerażenie. - spokojnie, chcą tylko sprawdzić moja sprawność psychiczną. - wyszczerzyłam się w lekko udawanym uśmiechu i przytuliłam chłopaka. - A ty, Niall idź do domu, jesteś zmęczony. - zmierzwiłam jego włosy.
N: Jesteś pewna?
C: Tak. Poważnie, idź odpocznij, miałeś ciężki dzień.
N: Dobrze pójdę, ale pamiętaj, gdyby coś się działo od razu dzwoń.
C: Dobrze. - pocałował mnie.
N: Pa mała.
C: Pa duży. - pomachałam mu, kiedy odchodził, a on wysłał mi całusa w powietrzu. Niecałe 5 minut później przyszła po mnie stosunkowo młoda pani psycholog. Gestem ręki zaprowadziła mnie do pomieszczenia, w którym miałyśmy rozmawiać.

Przepraszam, że taki krótki, ale totalnie nie mam weny :CCC obiecuję, że jak będę miała natchnienie to napisze dłuższy rozdział. Dobra mam dwie sprawy organizacyjne XDD
Po pierwsze:  Założyłam zakładkę 'Wasze blogi' więc korzystajcie i rekalmujcie swoje dzieła ;3 
Po drugie: Dziękuję osobom, które komentują moje posty, to jest dla mnie bardzo ważne i ogromnie mnie motywuje do dalszej pracy. <333



                                                               KOMENTUJCIE                                          10 KOMENTARZY = KOLEJNY ROZDZIAŁ 


środa, 8 stycznia 2014

All you need is love ♥

Rozdział 15

*OCZAMI CARRIE*
Zza ciemniej szyby samochodu widziałam przerażonego Nialla. Próbowałam się wydostać, jednak moje starania nic nie dały gdyż drzwi były zamknięte. Mimo iż wiedziałam, że moje siły nie zadziałają to szarpałam za klamkę i uderzałam w drzwi z otwartej dłoni.
C: Wypuść mnie stąd! - krzyknęłam z bezradności i narastającego strachu. zacisnął swoją rękę na moim ramieniu po czym poczułam, że tracę kontakt z rzeczywistością i obadam bezsilnie na siedzenie.
*OCZAMI NIALLA*
Ni mogłem się opanować. W moim wnętrzu toczyła się walka złości, smutku i przerażenia. Przysięgam, że jeśli coś jej zrobi to zabiję go gołymi rękoma. W głowie miałem totalną pustkę. Postanowiłem zadzwonić do, któregoś z chłopaków. Nie zastanawiając się długo wybrałem numer do Harrego.
H: Halo?
N: Harry błagam cię przyjedź pod club Boor!
H: Ale co się stało?
N: To nie jest rozmowa na telefon. Po prostu przyjedź jak najszybciej.
H: Już jadę.
Rozłączyłem się i zacząłem się zastanawiać co dalej? Harry musi podjąć tą decyzję bo ja nie jestem w stanie. Po pierwsze piłem, a po drugie jestem zbyt zestresowany na myślenie. Stałem jak kołek pod clubem czekając na Hazze i obgryzając paznokcie. Po chwili ujrzałem światła reflektorów samochodu, który okazał się być samochodem Harrego. Wyskoczył jak oparzony z auta i podbiegł do mnie.
H: Co się stało?!
N: Porwali Carrie!
H: Co kurwa?! Jak to się stało? Kto to był?
N: Byliśmy w środku, kiedy koleś podszedł do nas i zaczął ja zaczepiać. Okazało się, że to przyjaciel Dannego...
H: Byłego Carrie?
N: Tak. No i wiem tylko tyle, że nazywa się David.
H: Ale czemu ją porwał? - spytał wybierając numer do policji.
N: Nie wiem. Nie znam konkretnego powodu. - w tym momencie ktoś na komendzie podniósł słuchawkę. Próbowałem wyłapać jakiekolwiek słowa z rozmowy, ale nie za dobrze mi to wychodziło.
N: I co?
H: Będą tu za 15 minut.
Po niespełna 15 minutach radiowóz policyjny stanął przed nami. Wysiadło z niego dwóch policjantów.
P: Pan Styles? - zwrócił się do Harrego.
H: Tak to ja.
P: A pan to..? - popatrzyła na mnie
N: Niall Horan, jestem chłopakiem porwanej.
P: Mhm, a więc dobrze proszę powiedzieć jak doszło do porwania. - opowiedziałem mu wszystko od deski do deski, po czym funkcjonariusz zanotował to.
P: David Richards tak? Z tego co wiem to był już karany.
N: Za co jeśli można wiedzie? - przełknąłem ślinę, bojąc się tego co usłyszę.
P: Narkotyki, bójki, raz był podejrzany o zabójstwo. - moje oczy wyglądały jak dwa spodki. Poczułem dłoń Harrego na ramieniu.
N: Błagam znajdźcie ich jak najszybciej. - wyszeptałem bezradny.
P: Mamy pewną teorię co do miejsca przetrzymywania dziewczyny. Zrobimy wszystko co w naszej mocy.
*OCZAMI CARRIE*
Powoli otwierałam oczy. Obraz miałam zamglony, więc je przetarłam. Powoli się podniosłam i rozejrzałam się dokładnie dookoła ilustrując każdy centymetr pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Po środku był stary, zakopcony kominek, którego płomień już dawno się wypalił. Od białych ścian obficie odpadała farba i spadała na betonowe podłoże, na którym roiło się od kurzy i śmieci. Leżałam na starym dziurawym tapczanie z wystającymi sprężynami. Na suficie spoczywał stary żyrandol z pajęczynami. Z reszta pajęczyny były wszędzie, a no i zdążyłam już zauważyć parę karaluchów. Jednym słowem to miejsce było ohydne i przerażające. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Moje serce automatyczne przyspieszyło. Słyszałam jak człowiek zbliża się do drzwi. Chwile potem wyłonił się z nich David z papierosem w ustach.
Dv: Witam śpiącą królewnę. - powiedział po czym usiadł na taborecie pod ścianą, wyjął peta z ust i wypuścił nadmiar dymu z płuc.
C: Czemu to zrobiłeś?
Dv: Co?
C: Uprowadziłeś mnie! Do czego jestem ci potrzebna!
Dv: Nie takim tonem. Doskonale wiesz, że mam skuteczne sposoby na niewyparzona gębę.
C: Odpowiedz mi. - zacisnęłam pięści.
Dv: Uuu widzę, że ktoś się tu bulwersuje. Spokojnie mała. Nie zamierzam ci nic zrobić. Bynajmniej nie ja.
C: Jak to nie ty?
Dv: Myślisz, że cię porwałem bo miałem taka zachciankę? - prychnął.
C: To po co to zrobiłeś?
Dv: Działam na zlecenie. - uśmiechnął się szyderczo.
C: Kogo?
Dv: Pfft myślisz, że ci powiem?! Ha! Z reszta sama niedługo się dowiesz. - w tym momencie moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Nagle odezwał się telefon chłopaka. Odczytał smsa po czym zwrócił się do mnie.
Dv: O i to nawet szybciej niż myślałem. - wstał i wyszedł, no i oczywiście zamkną drzwi żebym nie uciekła. Dosłownie chwile później zobaczyłam jak drzwi się uchylają i wchodzi przez nie David z... No nie wierze własnym oczom! Danny?!
*OCZAMI NIALLA*
N: No nie mogę tak tu stać i czekać, aż mi powiedzą, że ten psychopata skrzywdził Carrie!
H: Stary spokojnie..
N: SPOKOJNIE?! Czy ty siebie do cholery słyszysz Styles?! Porwali ją! Porwali Carrie a ja mam być spokojny?!
H: Tylko to ci zostało!
N: Nie nie tylko to.. - zacząłem kierować się do samochodu Stylesa.
H: Kurwa Horan co ty robisz?!
N: A jak myślisz? Daj mi kluczyki!
H: Nie!
N: Do kurwy nędzy DAJ TE PIEPRZONE KLUCZYKI!.
H: Niall piłeś.
N: W takim razie ty wsiadaj. - brunet widząc moje zdenerwowanie i pulsującą żyłę na szyi, posłusznie usiadł na miejscu kierowcy.
H: No i co chcesz zrobić?
N: Jedź za glinami. - powiedziałem to tak jakby była to oczywista oczywistość.
H: Pojebało cię do reszty.
N: Kurwa. Mówię jedź TO JEDŹ! - wzdrygnął i kręcąc głową powoli ruszył.
*OCZAMI CARRIE*
Widząc Dannego odsunęłam się. To on stoi za tym wszystkim?
D: Ej Carrie nie bój się. Jeszcze nie teraz. - zaśmiał się.
C: To ty kazałeś mu mnie porwać?
D: No proszę. Nie spodziewałem się takiej inteligencji po takiej pustej szmacie jak ty.
C: Co powiedziałeś?!
D: To co słyszałaś i nie podnoś głosu Williams. - podszedł do mnie i uderzył mnie w policzek, po czym przybliżył do mnie twarz.- Jeśli odezwiesz się niepytana lub powiesz coś niewłaściwego tak to się skończy. - w jego oddech czuć było alkohol i marihuanę. W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy, których za wszelką cenę nie chciałam wypuścić spod powiek. Mimo piekącego bólu, chciałam mu pokazać, że jestem silna.
C: Dlaczego to robisz? - powiedziałam łamiącym się głosem.
D: Nie musisz tego wiedzieć, ale powiem ci, że nie będzie z tobą dobrze. - powiedział chytrze się uśmiechając. - David proszę przynieś nasz sprzęcik. - po kilku minutach Richards wrócił, niosąc w ręku strzykawkę, łyżeczkę oraz woreczek z białym proszkiem. Nasypał to świństwo na sztuciec i podpalił zapalniczką wyjętą z kieszeni. Po wykonaniu 'zabiegu' przelał do strzykawki otrzymany płyn. Danny wziął ją od niego i podchodząc do mnie odbezpieczył igłę. Mój strach sięgnął najwyższego szczebla. CO ON KURWA ROBI?! Chciałam się uratować, uciec od tych psychopatów, jednak wyczuli co mam w planach. David przytrzymał mnie za ramiona, sadzając z powrotem na miejsce. Moje nogi przywiązał do tapczanu, a lewą rękę do rury od kaloryfera. Szarpałam się, co nie było dobrym pomysłem, gdyż ponownie dostałam w twarz.
Dv: Uspokój się kurwa.- syknął. Natychmiast opanowałam swoje ruchy. No może nie do końca bo trzęsłam się ze strachu. Danny zacisnął na mojej ręce jakąś chustkę, po czym złapał mnie za przedramię. trzymając igłę w górze, spojrzał mi w oczy.
D: Spokojnie, tylko troszkę zaszczypie. - powiedział, po czym brutalnie wbił mi w rękę strzykawkę.

Poczułam okropny ból, a potem obraz zaczął mi się rozmazywać. Nie kontaktowałam w ogóle.
D: Skoro ja nie mogę cię mieć, to nikt nie będzie miał. - powiedział i odszedł wraz z towarzyszem. Chwile po tym zemdlałam.
*OCZAMI NIALLA*
Próbując zostać niezauważonymi, powoli jechaliśmy za policją, aż dotarliśmy do lasu na obrzeżach miasta. W oddali zobaczyłem obskurny, opuszczony dom. Na sama myśl, że tam mogą przetrzymywać moja ukochana, aż przeszły mnie ciarki. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Harrego.
H: I co teraz zamierzasz zrobić?
N: Zaraz się dowiesz. - patrzyłem kątem oka na policjantów, którzy szli w stronę tej rudery.
H: Horan co ty robisz?! - spytał Harry widząc, jak wysiadam z samochodu.
N: Nie zostawię tam jej. Nie pozwolę, żeby cierpiała choćby minutę dłużej.
H: A co zrobisz w sytuacji, kiedy jej tam nie znajdziesz?
N: Raz kozie śmierć. - powiedziałem i ruszyłem w tamtą stronę.
* OCZAMI CARRIE*
Nie wiem kiedy się obudziłam z tego narkotycznego snu. Wiem tylko tyle, że na chwile otworzyłam oczy, jednak kiedy zobaczyłam, że przy mnie ciągle jest Danny, który nie wiadomo który raz ładuje mi kolejną dawkę heroiny, od razu je zamknęłam. Poczułam tylko ponowny ból, ale znacznie mniejszy. Moja skóra musiała się już do tego przyzwyczaić, skoro prawdopodobnie co chwile dają mi następna dawkę. Nagle do pokoju wparował zdyszany Richards.
Dv: Stary gliny tu są.
D: Co?! Ja pierdole. - wstał gwałtownie wychodząc z pokoju, a ja otworzyłam oczy, spoglądając w okno, w którym zobaczyłam  dwóch policjantów. Nie było najmniejszej szansy, aby mnie zobaczyli ,gdyż byłam uwięziona na ostatnim piętrze. Pomyślałam 'Teraz albo nigdy'. Najpierw sprawnie wyjęłam nogi z zaciśniętej pętli. Potem zabrałam się za związane ręce, z którymi musiałam poradzić sobie zębami. Starałam się zrobić to w jak najszybszym tempie. Kiedy poczułam spadający po moich dłoniach sznurek i luźną przestrzeń, szybko i gwałtownie wstałam z siedziska. Nie zauważyłam jednak, strzykawki w moim ręku, która zaczepiła o materiał tapczanu, w skutek czego boleśnie wyrwało mi ją z ręki, tym samym rozcinając mi skórę. Momentalnie rozprysnęła się krew, która rzewnie spływała po moim ręku. Nie zważając na przeszywający ból, starałam się wydostać z tego miejsca. Otworzyłam drzwi wychodząc na korytarz, na którym było słychać strzały z zewnątrz. Zaczęłam biec po krętych korytarzach budynku szukając wyjścia.
*OCZAMI NIALLA*
Niepostrzeżenie wślizgnąłem się do wnętrza domu. Moje kroki skierowałem na górę otwierając po kolei każdy pokój. Nagle z zewnątrz usłyszałem strzały, dzięki czemu moja adrenalina wzrosła jeszcze bardziej. Próbując to zignorować wróciłem do szukania Carrie, gdy nagle na kogoś wpadłem. Moim oczom ukazała sie właśnie ona. Moja ukochana Carrie stała przede mną zapłakana, posiniaczona, a z jej prawej ręki obficie sączyła się krew.
C: Niall? - wyszeptała bezsilnie.
N: Tak.. skarbie.. matko chodź tu. - powiedziałem i przycisnąłem ją do siebie. W moich ramionach brunetka dała upust swoim emocjom i najzwyczajniej w świecie się rozpłakała.

N: Już spokojnie, jestem przy tobie.  Już jesteś bezpieczna. - głaskałem ją po plecach i pocałowałem w czubek głowy. Czułem się winny za to, że pozwoliłem jej tyle cierpieć.- Pokaż. - złapałem ją za krwawiącą rękę.- To oni ci to zrobili?. - już miała mi opowiedzieć, kiedy ponownie usłyszeliśmy strzały. Carrie wzdrygnęła się.
N: Spokojnie, wiem którędy wyjść, żeby nikt nas nie zauważył Ale najpierw trzeba owinąć ci czymś rękę.
C: Daj spokój, wytrzymam. - powiedziała mrużąc oczy z bólu, który wywołałem biorąc jej rękę w moją dłoń.
N: Przepraszam, ale musimy to zrobić. Nie chcę żebyś się wykrwawiła.
C: Niall, błagam cię, po prostu stąd wyjdźmy. Błagam... - wychlipała.
N: Dobrze,a więc idziemy, spokojnie. - zacząłem ją prowadzić w stronę wyjścia.




Omg XDD w końcu koniec, trochę duży ten rozdział ale tam nieważne XD 6 komentarzy i jedziemy dalej :D komentujcie ;**